Polana Samotnego Drzewa
Polana Samotnego Drzewa
((Jest Edmund, to czemu nie Edgar? :) ))
Elf przeliczył się, ale wiadomym jest to, że wszystko co związane jest z magią nie podlega zwykłym prostym prawom. Magia jest odrębną strukturą, która stworzyła swoiste prawa w swym świecie. Tuż przed leczeniem, chłopak był pewien, że wystarczy mu sił. Prawdopodobnie miał rację, ale za to energii magicznej miał zbyt mało i jeszcze nie opanował do perfekcji leczenia magicznego. Czoło elfa sperlił pot, a sam zaczął ciężej oddychać. Po chwili zapewne pod wpływem zmęczenia ruda padła na ziemię jak kłoda.
Póki najważniejsza rzecz została zrobiona skierował się do istoty ze skrzydłami.Widać było, że nie zrozumiała go gdy przemówił do niej w wolnej mowie. Skuliła się w sobie, a głowę miała tuż nad ziemią jakby miał ją co najmniej ganił, czy co gorsza bił. Było to odrobinę dziwne, ponieważ znajomość wolnej mowy była podstawową rzeczą, ale i też noszenie ubioru. Dziewka zapewne pod wpływem łagodnego głosu elfa podparła się na jednej dłoni, drugą zaś skierowała w jego stronę. Bardzo delikatnie dotknęła go samymi opuszkami palców, patrząc się mu w oczy z lekko odchylonymi ustami. Dziecko… Ona zachowuje się jak dziecko, które dopiero poznaje świat.-To było pierwsze odczucie, którego doznał, a zostało bardziej pogłębione po tym gdy nagie dziewczę oparła się o niego czołem. Później zaś przywarła do niego swym chłodnym ciałem, jakby próbowała mu przekazać swoimi niezdarnymi gestami, że jest Jej zimno. To zszokowało Seviana, który przez chwilę nie mógł nic zrobić, po czym ogarnął się i przytulił delikatnie skrzydlatą dzieląc się swym ciepłem. Jedną dłonią obejmował ją, drugą zaś gładził po głowie. Powoli usiadł z klęczek i przygarnął ją do siebie, ciągle głaszcząc po głowie. -Już dobrze dziecino. Nikt nie zrobi Ci krzywdy.– powiedział cichym i łagodnym głosem przytulając do siebie trzęsącą się z zimna istotkę. Siedział tak z nią jakiś czas. Sam nie posiadał ubrań, ale być może tamta śpiąca ma coś jeszcze.
Sevian delikatnie odsunął od siebie dziwną istotę, po czym delikatnie pogładził dłonią po policzku patrząc jej w oczy. Wstał i ruszył do rudowłosej. Delikatnie podniósł bezwładne jej ciało, po czym ułożył je w wygodniejszym miejscu, gdzie nie było korzeni. Wziął pasy i jednym z nich obwiązał dłoń. Resztę pasów przyłożył do rany na boku, lecz efekty tego były mierne. No, ale lepsze to niż nic. Następnie wziął płaszcz leżący na ziemi i okrył nią nim. Pozbierał cały ekwipunek rudej, wliczając w to włócznię oraz miecz i tasak. Poukładał niedaleko niej na torbie. Może coś znajdzie przy trupach.-Jak pomyślał tak zrobił, grzebiąc w resztkach ubrań jednego z umarłych. Ku swojej radości znalazł trzy srebrne szylingi, które były już stare i miały co najmniej tyle lat co umrzyk. Wiedział tylko jedno, trzeba stąd spieprzać. Ten las nie był zbyt przyjemny. Sevian podszedł do skrzydlatej, podniósł ją na ręce, po czym ruszył w stronę pamiętliwych krzaków, po czym przed siebie do wyjścia. Jakiś czas tak szedł z istotą na rękach, która o dziwo była bardzo lekka. Pamiętał, którędy przybył i obrał tą samą drogę powrotną. Minęło jakiś czas i w końcu wyszli z lasu. Elf zboczył z traktu i ruszył w skraj lasu, znaleźć jakieś miejsce do przesiedzenia nocy. Nie minęło 15 minut drogi, a zauważył kamienny krąg, a za nim dobrze ukrytą chatę. -Jest tu kto?!Zawołał głośno, a odpowiedziało mu tylko milczenie. Wszedł bez wahania do środka. Jedna skromna izba z jakimś siennikiem wypchanym słomą, jakiś prowizoryczny stoliczek. Na górze okrągły otwór w dachu, a na środku palenisko z podwieszanym garnkiem. Od tak skromna chałupka, żeby przetrwać noc akurat się nada. W środku było ciepło, nie wiało i nie padało. O wiele lepiej. Położył w sienniku skrzydlatą, uklęknął i pogłaskał po głowie. Sakwę zostawił za siennikiem i ruszył po pyskatą dziewkę. Szybkim krokiem powrócił do lasu, w którym chciał zrobić sobie test przetrwania. Na szczęście kobieta została tak jak była, leżąc na ziemi niedaleko swoich toreb. Ów torby założył przez ramiona, miecz leżący luzem położył na kobiecie, po czym podniósł ją ostrożnie, aby miecz na niej nie zrobił jej krzywdy i ruszył w drogę powrotną. Teraz gdy był o wiele bardziej zmęczony droga wolniej mijała, lecz da radę. Musi dać radę. W pewnych momentach myślał, że rzuci ją w cholerę pod drzewo i ruszy dalej nie oglądając się, lecz nie. On nie poddał się i mimo wszystko nadal ją niósł, oraz jej ekwipunek. Po godzinach, które dłużyły się w nieskończoność gdy zaczął zapadać zmrok, elf w końcu doniósł kobietę do chałupki.
z/tKto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość