Post
03 lut 2012, 11:43
Szedł powolnym krokiem, obładowany zmarzniętymi skórami, rozglądając się dookoła, chwytając każdy szczegół. Nigdy nie widział miasta! Te wielkie chaty, nie z drewna, a z szarego kamienia, bardziej… solidne. Ludzie, elfy, krasnoludy krzątający się wszędzie, goniąc za czymś, nie zwracając na wilka uwagi. *Nie jest tak źle… Nie próbują mnie zabić* – pomyślał, spoglądając ciekawskim wzrokiem na przechodzącego obok mężczyznę, pędzącego gdzieś przed siebie z jakimś skórzanym woreczkiem, pobrzękującym w rytm jego ruchu…
Charm wkroczył do pierwszego miasta, na jakie natknął się, idąc na północny-zachód. Widział jakieś tablice jeszcze przed jego bramami, lecz nie potrafił ich przeczytać. Po prostu kroczył tam, gdzie wskazywały, mając nadzieję, iż będzie to miasto… i nie mylił się! Już z oddali mógł zobaczyć ogromne koliste zabudowania! To było piękne! Nigdy nie podejrzewałby, że ktoś jest w stanie coś takiego stworzyć! Dla niego zawsze liczyło się, by mieć co jeść, o dom nie dbał. Potrzebował jedynie jakiegoś osłoniętego od wszelkich psikusów natury, miejsca, by się przespać i ruszyć dalej w podróż… Prowadził wędrowny tryb życia, dopiero niedawno przecież dotarł w te okolice i znalazł chatę, którą teraz pragnie odbudować! Jeszcze przed kilkoma laty nigdy nie pomyślałby o czymś takim!!
Zobaczył przed sobą mnóstwo, jak dla niego, stoisk, przy których kręciły się przeróżne istoty w poszukiwaniu potrzebnych towarów, przekrzykując się, kłócąc o pieniądze, jedni o niższą, drudzy o wyższą. Stragany wyładowane były najróżniejszymi przedmiotami, od jakichś dziwnych słojów z zielonymi, niebieskimi i nie wiadomo jakimi miksturami, przez te z jedzeniem, jakimiś księgami, manuskryptami, broniami, zbrojami, przeróżnymi narzędziami, wyrobami, po odzienie– skórzane pasy, spodnie, białe, jakby delikatne tkaniny… coś, czego Charm nie znał. W tym momencie właśnie tych ostatnich miejsc potrzebował. Skoro sprzedają odzienie, to może kupią wilcze skóry?
Podszedł do jednego z mężczyzn, który właśnie kłócił się z jakimś niskim klientem, o cenę za jedną z tych białych koszul.
-To najczystszy jedwab! No, dobra… Niech Ci będzie, że odpowiednio czysty. Ale i tak wart jest w najgorszym przypadku osiem szylingów, a Ty mi tutaj proponujesz marne trzy?? – krzyczał, trzymając koszulę w dłoniach, delikatnie, jakby była wielkim skarbem, gładząc ją dla podkreślenia jej miękkości.
Klient machnął ręką i odszedł dwa stoiska dalej, gdzie kobieta sprzedawała podobne. Sprzedawca tylko posłał ku niemu kilka brzydkich słów i odłożył materiał na miejsce. – Ech… Te głupki myślą, że to tani materiał… O, widzę wilka! Jakże to rzadki widok! Czyżbyś miał ochotę coś zakupić?
Charm spojrzał na koszule, buty, pasy, kamizelki, spodnie… Nie, to nie dla niego. Poza tym przyszedł tu w innej sprawie, miał zarobić pieniądze, a nie je wydawać.
– Witam! Przybyłem tutaj raczej pozbyć się towaru, niźli coś kupować. Zresztą… odzienie tylko by mi przeszkadzało.
-Widać, że masz za sobą spore polowanie!– powiedział tamten, patrząc raz na skóry, raz na ranę w brzuchu, która nie wyglądała najlepiej. – Nie wiem, czy potrzeba mi skór, raczej pragnę sprzedać te wspaniałe buty! Popatrz! Na pewno nieźle ogrzeją Twoje stopy! Był gotów wcisnąć mu wszystko, bez względu na to, co wilk mówił. Ale nie mógł się teraz poddać… Postara się jednak sprzedać swój towar. Nie wiedział tylko, ile i czego może zażądać… Wcześniej słyszał coś o szylingach… Może to sporo?
– Na pewno przyda się panu skóra białych wilków! Teraz mroźna pora, każdy pewnie chce się cieplej ubrać, czy mam rację?
– No w sumie…– mężczyzna dał się złapać… choć jeszcze niezdecydowany, ale jednak gotów się skusić – Nie jest najcieplej… ale te Twoje skóry są zmoczone i zamarznięte… a i widzę, że nieelegancko ściągnięte…
– Możliwe, ale co to dla takiego kupca, jak Ty! Dasz sobie radę! Na pewno zrobisz z nich wspaniałe odzienie!
– Wilk i komplementuje obcych ludzi! Znam takie sztuczki, sam je często stosuje, żeby wcisnąć komuś jakiś tani szmelc. Dam ci za to jeden szyling, więcej ode mnie nie żądaj!
– Jeden szyling za sztukę? Chcesz mnie oszukać! Skóry z białych wilków są warte znacznie więcej! Mam nadzieję, że to jednak nie ostatnie Twoje słowo, gdyż na prawdę bardzo się natrudziłem, by je wszystkie zdobyć… Nawet nie wiesz, jak bardzo!
Mężczyzna wydawał się chwilowo wahać… Patrzył z lekko przymrużonymi oczami na białe skóry, zwisające po obu stronach głowy Charma.
– Dobra, dwa! Ale to moje ostatnie słowo! Więcej nie dostaniesz! Nie za taką robotę!
Po tych słowach Charm zrzucił towar z ramion, na ziemię tuż przed stopami kupca, który jak najszybciej wyszedł zza swego stoiska, by zabrać skóry, zanim ich sprzedawca jeszcze podniesie cenę. Nie mógł unieść wszystkiego na ras, więc robił kilka kolejek, zanosząc je za stoisko.
– Dwadzieścia sztuk… Och, masz dziś farta, wilku! 2 suwereny, to sporo pieniędzy! Proszę, tylko nie zgub! Ech… masz, przyda Ci się. W tym pieniędzy nie powinieneś zgubić, tylko strzeż jej, bo czasami można trafić na jakiego złodziejaszka… Powodzenia!!! – to powiedziawszy wsadził wilkowi jakiś stary i obdarty, mały, skórzany woreczek oraz dwie złote monety w łapę. *Jakie to dziwne… że taki ciężar można wymienić na coś tak lekkiego* Wilk wrzucił monety do woreczka i zaciągnął rzemyk…
– Dziękuję! Bywaj!
Charm ruszył w kierunku powrotnym, sakwę z monetami, do których doszedł dzięki niebezpiecznej walce w lesie, gdzie mógł zginąć… To były jego pierwsze zarobione pieniądze, i pewnie jedyne w taki sposób. No, może i coś jeszcze kiedyś sprzeda, ale czy dwadzieścia wilczych skór na raz? Zdobywając je chwilę po tym, jak był jedną, ba, obydwoma łapami na tamtym świecie?! Raczej nie…
Spodobało mu się tutaj… Nie spodziewałby się, że uda mu się zarobić złoto… że potrafi się targować! Ale może skóra białych wilków była warta więcej, niż jakieś dwa szylingi? Może to sprzedawca oszukał jego? Ech… wątpliwości zawsze będą. Nic na to nie poradzi. Teraz ważne jest, by zarobione monety wykorzystać w odpowiedni sposób.
Wyszedł z targu. Musiał w jakiś sposób odnaleźć kogoś, kto mu pomoże w naprawie chaty…
[z/t]