Post
08 sty 2013, 22:41
Sprzedawca, choć wyraźnie niechętny w stosunku do swojego klienta, wydawał się w końcu odzyskać typową w takich miejscach rozmowność. A przynajmniej sprawiał takie wrażenie, dopóki tajemnicza kobieta o czarnożółtych oczach nie przyszła z pomocą wilkołakowi. Ten już sięgał po proponowany pas, myśląc cały czas o wyjściu z tego miejsca, lecz mu przeszkodziła.
Tamtym razem nie przeżywał wizyty w mieście tak źle. Teraz było to zdarzenie z granicy koszmaru. Lepiej czuł się, walcząc z hordą nieumarłych, niż tutaj pośród żywych. Czyżby się zestarzał? To głupie. Minie jeszcze pół wieku zanim będzie mógł tak o sobie powiedzieć. A jednak źle to znosił. Będzie musiał założyć taki mentalny dzienniczek z zasadami, związanymi z wizytami w mieście. I miał już dwa punkty. Po pierwsze: Do miasta zabierać się w znajomym towarzystwie, najlepiej małą grupką. Po drugie: Przed wyjściem spytać Siwej, czy ma coś na uspokojenie i ból głowy. Tak, następnym razem musi coś wziąć…
Teraz może dodać też i po trzecie: Nigdy nie ufać sprzedawcom, którzy patrzą na ciebie, jakbyś ukręcił kark ich kotom, i którzy mamroczą pod nosem zanim przystąpią do przedstawienia oferty. Niby każdy to wie. Ale on bardzo powoli wszystko przyswajał w tej chwili.
- Yych… – mruknął, ocierając czoło ramieniem i przedramieniem lewej ręki, gdy mężczyzna zniknął w poszukiwaniu towaru - To mnie wykańcza. Krzyki, hałas… i jeszcze te ich ślepia… Ciekawe – bardziej przerażone, że się na nich rzucę, czy tylko na to czekają z widłami. - powiedział to na głos, heh. Zawsze śmiał się z wizji chłopa z widłami. Było to coś w rodzaju jego własnej kpiny z tych wszystkich ludzi. Teraz jednak mówił bez namysłu, co mu ślina na język przyniosła.
- To nie był dobry pomysł. Powinienem zostać w lesie. - mruknął, zły na samego siebie, gdy sprzedawca powrócił z wielkim, czarnym skarbem w dłoni. Od wejścia obdarzył kobietę spojrzeniem pełnym wrogości. Pewnie uraziła coś, co mógł kiedyś nazywać swoją dumą. Wilkowi posłał podobny, ale gdy dostrzegł jego wzrok tandetnie zamaskował go troską o klienta, co zostało przez niego skwitowane jedynie cichym warknięciem. Skórzany twór pasował do niego bardziej, niż mógłby sobie wyobrazić. Wcześniej się nad tym nie zastanawiał, ale jaki inny mógłby wziąć z chęcią, jeśli nie koloru, który był mu najbliższy od zawsze? Noc, przeszłość, las, cień, on sam – wszystko czarne, tak jak i wspomnienia. Nie było nic lepszego. Pomijając fakt faktem, że mimo wszystko mało obchodziły go w tym momencie jakieś kolory.
- Proszę bardzo, oto coś w sam raz dla pana z lasu. - w jego głosie nie można było nie dostrzec pogardy, choć to ktoś inny powinien zostać nią obdarzony - Zapewniam, że nie będzie po co wracać. Jedyne sześć szylingów i możecie iść!
Kwestia liczb, pieniędzy, przepłacania i odzyskiwania reszty też nie była dla Karma najprzyjemniejszą. Może to dlatego, że, po pierwsze – liczby tak jak litery w jego głowie zamieszkać nie chciały, po drugie – pieniądze były dla niego czymś, co mógłby wyrzucić, gdyby tylko nie wiedział jak ważne są dla ludzi w miastach i wokół nich. Kolejny argument za braniem kogoś w takie podróże.
Spojrzał na kobietę, jakby oczekując, czy tym razem facet nie chce sprzedać mu byle czego, po czym wrócił wzrokiem do niego.
- Sześć? - powtórzył, zastanawiając się czy tyle w ogóle posiada – posiadał kilkanaście, ale kto by to liczył. Wpatrywał się w mężczyznę jeszcze przez chwilę, powoli przekładając młot do łapy z tarczą, i starając się wymacać w materiale monety. Zastanawiał się jednocześnie, jak ma wykonać tą trudną sztukę zapłacenia. Tamten najwyraźniej wziął to za targowanie się, bo szybko wszedł z ceny.
- Mogę wziąć pięć, ale pamiętajcie, że to żaden szmelc. Wiele lat dobrze posłuży. - zapewne chciał się ich pozbyć jak najszybciej, ale aż tak bezczelny, by o tym głośno mówić, nie był. Być może nawet nie próbował oszukać, wiedząc, że kobieta jest czujna. A kłopotów, widać, nie chciał.
[b]- Możesz…? – Wilk zwrócił się po chwili z zakłopotaniem w stronę kobiety, niezbyt słuchając jego. Wysunął nieco sakwę w jej stronę, mając nadzieję, że mu pomoże.
Wszystkie ostateczne ceny (te z tego postu jak i przyszłych) uzgodniłem z MG Jean.