Na wyposażenie tego ukrytego pomieszczenia składały się głównie zawalone księgami i pergaminami regały oraz sporych rozmiarów biurko, wszystko wyrzeźbione z ciemnego drewna. Za biurkiem, naprzeciw drzwi znajdował się duży, przedstawiający kilka drzew sosnowych oraz księżyc w pełni obraz. Utrzymany w ciemnych, granatowoniebieskich tonacjach stanowił dość ciekawy (i jedyny) element wystroju gabinetu niespełniający żadnej, poza estetyczną funkcji. Pod przeciwległą ścianą stało kilka prostych krzeseł, jedno było umiejscowione za biurkiem. Ten, kto zwykł tutaj przesiadywać widocznie nie zważał na swą wygodę.
A na to, że ktoś bywał tutaj dość często, wskazywało kilka szczegółów. Choćby biurko, które, niesprzątane widocznie od wielu miesięcy, zawalone było zawierającymi ślady niedawnego użycia narzędziami pracy skryby i matematyka w jednym: księgami, piórami, butlami z inkaustem, suwakami i cyrklami, wszystkie poodkładane wyraźnie losowe miejsca na szerokim pulpicie. Po prawej stronie od wejścia znajdowały się drugie, tym razem zupełnie zwyczajne drzwi prowadzące wgłąb kompleksu Akademii.
MG
Prowadzony przez Opiekuna Anemetius dotarł wreszcie do celu wędrówki. Sala wejściowa Akademii była bardzo długa, nie sposób było przekroczyć jej w kilka sekund. Na szczęście podczas przemierzania tego ogromnego pomieszczenia można było podziwiać piękne, szczegółowe, stworzone wieki temu malowidła ścienne, które umilały czas każdemu, kto zdecydował się na wejście do tego pomieszczenia.
Mylił się jednak ten, który sądził, że elf zostanie poprowadzony do dużych drzwi na końcu korytarza. Opiekun skręcił nagle, zmierzając w stronę jednego z fresków. Jak się przy bliższych oględzinach okazało, w ścianie znajdowały się zamaskowane drzwi. Jeden z elementów wielkiego obrazu okazał się być klamką, za którą niski mag pociągnął silnie, otwierając je na oścież.
- Wybacz, nieczęsto korzystam z tego wejścia – rzekł przepraszającym tonem, pakując się do środka i prędko zasiadając za biurkiem. - Weź sobie, proszę, krzesło – poprosił, wskazując jedne z nich. - I zamknij drzwi - dodał po chwili. Wyraźnie sugerował, że nie życzy sobie być podsłuchiwany. Co zrozumiałe, w pomieszczeniu było niezwykle duszno i, co ciekawe, bardzo ciepło. Anemetius mógł wyczuć wokół swego rozmówcy stosunkowo potężną, lecz całkowicie naturalną dla zwyczajnych magów aurę. Żaden z przedmiotów obecnych w pomieszczeniu jej nie wytwarzał, toteż Anemetius mógł być spokojny – w tym gabinecie nie było żadnych ukrytych niespodzianek czy iluzji.
- A więc… Co jesteś gotów zrobić w ramach eksperymentów z Ascendencją? – zapytał Opiekun, opierając łokcie na blacie biurka i stykając ze sobą opuszki palców swych dłoni. Zmrużył lekko oczy, czekając na odpowiedź.