Niezbadane tunele i jaskinie pod Morinhtarem kryły wiele tajemnic. Jedną z nich była kryjówka przestępczej organizacji, która zajmowała się właściwie wszystkim co było niezgodne z obowiązującym prawem. Znalezienie tego miejsca mogło sprawić spore trudności, gdyż niewielu wiedziało o istnieniu jaskiń pod miastem, nie mówiąc w ogóle o ich zbadaniu. Wejście do kryjówki było niewielkie, żeby się tam dostać, trzeba było właściwie przeczołgać się tunelem, który był wysoki na siedemdziesiąt centymetrów i szeroki na metr. Miał on długość około dziesięciu metrów. Po wyjściu z niego ukazywał się swego rodzaju przedsionek, w którym nie znajdowało się właściwie nic, nie licząc niewielkiego, drewnianego stolika i krzesła, na którym zazwyczaj siedział posępny wartownik z wielkim toporem.
Sklepienie jest nieregularne, jak to w podziemiach. Ściany kamienne, większość pomieszczeń kryjówki powstało w naturalny sposób, z wyjątkiem kuchni i pokoju herszta. Kryjówka była oświetlana w ten sam sposób co miasto, czyli za pomocą magii. Mimo to, w jaskini panował półmrok, gdyż latarni nie było zbyt wiele, a poza tym, dawały one światło o lekko niebieskawym zabarwieniu.
Główne pomieszczenie znajdowało się za krótkim, już znacznie bardziej przestronnym od wejściowego, korytarzem. Ciężko było wyobrazić sobie jak trudne i czasochłonne było przystosowanie tych jaskiń do życia, w końcu kiedyś ziały one pustkami. W "sali" znajdował się długi stół taki, że cztery osoby po jednej stronie mogły komfortowo usiąść. Przy stole znajdowało się dziewięć krzeseł, jedno z nich wyróżniało się rzeźbieniami w kształcie kwiatów. Na drewnianym blacie leżały cynowe miski i talerze oraz srebrne puchary. Pod ścianą stało kilka drewnianych skrzyń oraz różne szafki. Z głównego pomieszczenia można było udać się do czterech innych. Korytarz znajdujący się naprzeciwko wejścia prowadził do małej kuchni, a przynajmniej tak można było stwierdzić. Znajdowało się tam palenisko, lada oraz narzędzia zwyczajowo kojarzone z kuchnią, czyli kociołek, dzbany garncowe, patelnie, garnki. Można było dostrzec też beczki, gliniane garnki, skrzynki na przybory kuchenne itd. Mieścił się tam również prowizoryczny spichlerz, w którym przechowywano jedzenie.
Pomieszczenie leżące po lewej stronie, najbliżej wejścia było czymś w rodzaju pokoju treningowego. Na jednej nodze stał tam smętnie zużyty manekin, stojaki z bronią ćwiczebną oraz ubiorem ochronnym. Oprócz tych paru rzeczy, nic więcej nie przeszkadzało w doskonaleniu swoich umiejętności. W tym samym pomieszczeniu znajdowały się również drewniane drzwi, które prowadziły do swojego rodzaju wychodka, czyli małej klitki z ziejącą, czarną dziurą na ziemi, dostosowanej do rozmiaru przeciętnego tyłka. Nikt nie wiedział jak jest głęboka, ani nikt się nad tym nie zastanawiał, grunt, że nie śmierdziało. Między kuchnią, a salą treningową znajdowała się obszerna sypialnia, w której znajdowało się siedem prostych, drewnianych łóżek, bez zdbędnych luksusów. Przy każdym z nich stała drewniana skrzynia, niczym się nie wyróżniająca, chyba że uwzględnić numer na każdej z nich. Ostatnim pomieszczeniem był niewielki pokój "szefa", w którym stało solidne, dębowe biurko, kolejne krzesło z rzeźbieniami, skrzynia, regał z paroma książkami i trochę lepszej jakości łóżko w porównaniu do tych ze zbiorowej sypialni. Pokój ten został wyposażony również w drewniane drzwi, zamykane nieskomplikowanym zamkiem. Warto było też wspomnieć o stole w tym pokoju, na którym stały różne, alchemiczne przyrządy.
MG
Znajdowali się w niewielkim pomieszczeniu, w którym nie było żadnego źródła światła. Mroczny elf pospiesznie zamknął drzwi za sobą i przesunął drewnianą skrzynię. Pokój wyglądał na jakiś stary magazyn, wszechobecny kurz wciskał się do nosa. Podłoga w miejscu, w którym stało pudło wyglądała dokładnie tak samo, jak wszędzie w tym pomieszczeniu. Ciemnoskóry kucnął i przyłożył rękę do tego miejsca. Xariel wyczuł, że magia używana jest w pobliżu, a po krótkiej chwili błysnął zarys klapy prowadzącej na dół.
- Tutaj jest lina. – Rzekł krótko długouchy i otworzył wejście do podziemi, zachęcając kotołaka do zejścia. Wewnątrz panował zupełny mrok, ale to akurat było najmniejszym zmartwieniem czarnofutrego. Xariel oszacował, że lina musiała mieć długość co najmniej czterech metrów, gdy już znalazł się na dole i stopami dotknął ziemi. Po chwili pojawił się mroczny elf i kotołak ponownie wyczuł używanie magii. Lina, po której schodzili zwinęła się i poszybowała do góry, gdzie została zawieszona na haku. Ciemnoskóry ruszył do przodu, nie dając czarnofutremu czasu do zastanowienia i zadawania pytań. Szli w całkowitych ciemnościach, ale długouchy znał bardzo dobrze drogę.
Niebieskawy odcień skał nad nimi mógł budzić pewien niepokój, chociaż Xariel tchórzem nie był, przypominało mu to o czymś. Już raz znajdował się w jaskini, pozbawiony wszelkich źródeł światła. Nie był wtedy sam, ale to co się tam wydarzyło, zostało w jego pamięci. Teraz wspomnienia wróciły, niemal słyszał krzyki niebieskowłosego, którego zostawił samego na pastwę losu i dziwnej istoty.
Wędrówka po podziemiach Morinhtaru zajęła im trochę czasu. Mroczny elf zignorowałby teraz każde pytanie kotołaka, nakazując mu zachować bezwzględną ciszę. Zapamiętanie drogi nie stanowiło dla Xariela większego problemu, jego rasa nie miała kłopotów z orientacją. W końcu dotarli do ślepego zaułka, a przynajmniej tak mogło się wydawać. Przy samej ziemi znajdowało się niewielkie wejście do tunelu.
- Ty pierwszy, to prowadzi do naszej kryjówki. Będę zaraz za Tobą. – Powiedział ciemnoskóry i czekał, aż kotołak się ruszy. - Sterczenie tutaj nie jest bezpieczne. – Rzekł długouchy, gdyby Xariel miał jakieś obiekcje. To była prawdopodobnie ostatnia szansa na wycofanie się, ale innych, lepszych opcji tak naprawdę czarnofutry nie miał. Jeśli kotołak wszedł do tunelu, po krótkim "spacerze", jego oczom ukazał się ponury mężczyzna z wielkim toporem. Patrzył on tylko na pojawienie się Xariela, a później swój wzrok zwrócił ku mrocznemu.
- On jest ze mną. – Mruknął tylko ciemnoskóry i poprowadził kotołaka do głównej sali, która była aktualnie zupełnie pusta. - Napijesz się czegoś? – Zapytał z udawaną uprzejmością elf, czekając na pytania czarnofutrego, które z pewnością się pojawią. Bądź co bądź, wyjaśnienia się należały. Xariel wyczuwał w tym miejscu delikatną magię, ale nie wiedział co mogło być jej źródłem.