→
Zgodnie z obietnicą, wywiązuję się w terminie.
//Brawo – Infi.
MG:
[/b][/color]
Przedzimie. Pora roku bardzo miałka i powolna. Każdemu zdaje się dłużyć w nieskończoność. Brzaskiem szron trzyma w szachu trawę, za dni jest szaro, a zmrok pokonuje jasność wyjątkowo szybko, osnuwając krainę Leviathana w chłodach nocy. Świtania też wydają się być zimne. Jak wszystko w tym okresie. Chłopi żartują sobie w karczmach, że i kobiety dają teraz mniej ciepła.
Nie jest to właściwa zima, bo śnieg jeszcze nie zległ. Nie padało od kilku dni, a kiedy to nastąpi – świat powinna spowić biała płachta z lodowatego puchu. Na razie dziatwa musiała zadowolić się mgłami… Ach, mgły. Jakże mroczne i tajemnicze. Dają schronienie siłą zła, jak wierzą co niektórzy. Któż przy zdrowych zmysłach chciałby się bawić we mgle?! Ano nikt inny, jak chytry skrytobójca… Acz rozważając tak podstępne występki przeciw dobru, nie widnieje powiązanie ze "zdrowymi zmysłami".
Talas wyruszył ze swoich rodzinnych stron pierwszy raz życiu. Pierwszy raz w życiu opuścił swoich współziomków i kumów. Przyjaciół i wrogów. Stare problemy i nowe nadzieje. Poszukiwacz przygód rozpoczynał nowe życie. Zapragnął tego.
Zresztą… Był on inny od zawsze. Na elfim Półwyspie Kaendry niewielu było nie-elfów. On był nim w połowie. Odstawał od reszty.
Był… inny. A jednak – opuszczał swój dom. Coby nie było – rodzinnych stron się nie wybiera, ani nie zmienia. Wpływ można mieć za to na przyszły los. Tylko głupcy godzą się na ochłapy od losu. Ci, z ambicjami – chociażby i tymi plugawymi – sięgają dalej. Tak jak uczynił to Tal…
Półdemon wypłynął od swoich. Pierwszy raz miał spotkać rasę ludzi. Ich kulturę, zabudowę, obyczaje… Był podniecony tą myślą, ale i nieco się lękał. Ta mieszanka uczuć, która go przepełniała, przygaszała uczucie zimna.
Wiosłując, nie spostrzegł się, że po przekroczeniu granicy Księstwa Lokhent – stało się nieco zimniej. Para z jego ust stała się gęstsza i mniej przejrzysta. Chłód dawał mu się powoli we znaki. I nie ważnym było, czy to przez zmianę położenia, czy po prostu jeszcze późniejszą porę dnia… A może to jedna z funkcji obronnych jego organizmu?
Nie ważne!
Nocne okresy przedzimia, podobno, są najstraszniejsze. A mimo to – młodzieniec nie lękał się. Nie lękał się, w pewien… anormalny sposób. Bo nie wiedział, czego ma się bać; a jednak to go frustrowało. Wszystko miało być jednak zaraz rozwiane.
Wpływając do portu nie przejął się tym aż nadto. Może spodziewał się czegoś więcej, może oczekiwał czegoś zupełnie innego? W miarę prosta zabudowa. Dla ludzi z Lokthnet była to jednak duma. Potęga ludzi Byłej Autonomii to w końcu flota, która stacjonowała właśnie w tym porcie! Ach, gdyby Tal to wiedział…
Co jednak wiedział – ano to, że ludzie są tu nastawienie na zysk. Nie było to tajemnica, ale nikogo też to specjalnie nie unosiło.
Przycumowawszy swoją łódź łańcuchem, wysiadł, chwiejąc się. Omal by się nie wpadł do wody, a kąpiel w takowej… mogłaby się skończyć hipotermią. Zimniejszy od toni mógł być już bowiem chyba tylko lód.
Talas od razu ujrzał, mimo ciemnej aury pogodowej, kilku mężczyzn nawołujących go. Bezwiednie ruszył w ich kierunku. Gdy znalazł się już blisko nich, mógł rozpoznać w ich osobach postaci strażników. Byli uzbrojeni jak typowi gwardziści uliczni. Rejowy z nich na przedzie zaczął:
- Panie, miasto jest zamknięte - poinformował. - Obowiązuje kontrola. I kimże byś nie był, czy kupcem, bardem, wędrowcem, nędzarzem, dostojnikiem - wyliczał, po czy ciągnął dalej - musimy cię sprawdzić. Potrzeba mieć nakaz, bądź zgodę na wejście do miasta.
- Wiesz… – wtrącił się drugi - jest noc, różni kręcą się o tej porze. Ty przybyłeś z morza. Bogowie wiedzą, jakie licho cię do nas przygnało. - Na usta cisnęło mu się jeszcze "przybłędo", acz powstrzymał się.
Cała trójka zaśmiała się.
- Okaż glejt, a cię wpuścimy - skwitował pierwszy, po czym nastała niezręczna cisza. Przerwał ją ostatni, dotychczas milczący, acz przyglądający się wszystkiemu z cwaniackim uśmiechem.
- Naturalnie… możemy się jakoś dogadać, heh. - Spojrzał na swoich kolegów. [b]- Wszak mogliśmy cię nie zauważyć, panie.
Taki był właśnie pierwszy kontakt Talasa z człowiekiem. Naturalnie, o człowieczeństwie swoich rozmówców elf mógł się tylko domyślać. Bo jak on nie widział ich twarzy – oni jego. Strażnicy Lokent zapewne widzieli już niejednego elfa i nawet gdyby dojrzeli, z kim mają do czynienia – nie podniecali by się tym nadto.
Takimże oto sposobem, młodzieniec znalazł się o krok przed wejściem do miasta. Przed uczynieniem jednak tegoż, czekały go negocjacje… "Nikt wszak do Lokent z pustym trzosem nie wejdzie, a i z tak samo ciężkim nie wyjdzie" – jak powiedział kiedyś pewien mądry krasnolud.
→ Informacyjnie, forma taka, a nie inna, ale w "MG-postach" na Leviathanie musimy jakoby potwierdzać powodzenie akcji. Dlatego w czasie walk itp. sytuacjom, które wpływają na postać pozytywnie – staramy się unikać trybu dokonanego. A wyglądać to trochę może, jakbym się po Tobie powtarzał. Cóż jednak. Nie zdziw się, kiedy coś zrobisz, a ja w poście napiszę, że stało się inaczej. Wtedy akceptujemy naturalnie tę wersję moją. To dla formalności, jak mówiłem. Nie popełniasz tego błędu, bo de facto nie miałeś jeszcze okazji – ale na przyszłość. "Zabił" – nie, "zrobić coś, aby zabić" – tak. Jest kilka wyjątków, o czym będę mógł Ci odpowiedzieć na GG.